Ostatnio, siedząc w domu, gotując obiad i zajmując się swoim półrocznym synkiem dostałam niespodziewany telefon od przyjaciółki, która poprosiła mnie o pilną rozmowę w cztery oczy. Jako, że Magda była z natury osobą , która najpierw papla potem myśli, byłam szczerze zdziwiona i zmartwiona powściągliwością mojej przyjaciółki. Bez chwili wahania wyłączyłam gotującą się zupę, wsadziłam małego w wózek i poszłam w umówione miejsce spotkania. Nie zdążyłam nawet zrobić makijażu czy poprawić związanych byle jak włosów – jak stałam, tak wyszłam – w końcu na pewno wydarzyło się coś strasznego!
Po zaledwie pięciu minutach szybkiego spaceru dotarłam do niewielkiej kawiarni, w której tolerowano mamy z wózkami. Magda siedziała już przy jednym stoliku i z grobową miną sączyła mrożoną latte. Pomyślałam, że jak nic znowu rozstała się ze swoim narzeczonym i zastanawiała się, czy ich wspólne życie ma sens. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że informacja, którą koniecznie musiałam usłyszeć w bezpośredniej rozmowie jest informacją raczej pozytywną niż negatywną. Magda, po roku siedzenia na bezrobociu w końcu znalazła pracę jako przedstawiciel regionalny, przedstawiciel regionalny Ruda Śląska! Jej grobowa mina była oznaką ciągłego niedowierzania własnemu szczęściu. Moja przyjaciółka po prostu bała się, że gdy tylko zacznie cieszyć się z zatrudnienia, czar pryśnie i wszystko okaże się pięknym snem. Przez kolejne pół godziny przekonywałam ją, że może się uśmiechnąć i zacząć paplać jak zwykle – wszystko układa się po jej myśli, a ona w końcu ma pracę.