Wiele razy spotkałem się z pytaniem jak, jako przedstawiciel regionalny pracuję. Jak to jak? Normalnie, tyle tylko, że zamiast siedzieć za biurkiem i obsługiwać klientów w biurze, moje biuro jeździ ze mną, a ja w każdym momencie mogę się do niego udać po niezbędne dokumenty. Mowa tu oczywiście o moim samochodzie służbowym, który chcąc nie chcąc stał się moim przyjacielem, powiernikiem i drugim domu. Czasem czuję się tak związany ze swoim biurem na czterech kółkach, jak Arnie ze swoją Christine z jednej z książek Stevena Kinga. Jeśli mój opel ma jakąś awarię i wymaga naprawy ja również czuję się źle i nieciekawie. Tak to już jest, że jeśli przebywa się z kimś, lub czymś większą część dnia to człowiek się do tego przywiązuje.
Nie rozumiem osób, które swoje samochody służbowe traktują po macoszemu i uznają, że skoro są samochodami służbowymi, to można z nimi robić co tylko im się podoba. Ja zostałem wychowany w sposób, który mówi, że należy szanować własność swoją i cudzą, dlatego o mojego opla dbam jak o własny samochód. Wiem, że jest on mi niezbędny do wykonywania pracy, dlatego nie mogę pozwolić, by w wyniku moich błędów przestał działać. Brak auta to brak wizyt u klientów, brak nowych transakcji i jednocześnie brak pieniędzy dla mnie. Wszystko związane jest ze sobą nierozerwalnie, a ja stanowię zaledwie jeden, niewielki element w całym mechanizmie sprzedażowym, przedstawiciel regionalny Lublin.